Blogosfera jest podzielona w temacie kupowania butów w lumpeksie. Jednych to brzydzi, podczas gdy dla innych nie ma różnicy, czy chodzi o bluzkę, czy trampki. I tak obie rzeczy wylądują w praniu nim je założymy. W praniu oczywiście nie wyląduje skórzane obuwie ani satynowe szpilki, ale i na to jest sposób.
W celu usunięcia specyficznego zapachu, nasypujemy do środka sody oczyszczonej, proszku do pieczenia lub soli kuchennej i odstawiamy. Odkażamy zaś wystawiając obuwie na jakiś czas na mróz lub wkładając je w foliowej torebce do zamrażalnika.
Poza Conversami, kupuję w lumpeksie tylko nowe buty z metką lub nalepkami. Raz zdarzyło mi się kupić zużyte, naderwane balerinki za 25 zł (gdzie ja miałam oczy !!) i to była nauczka.
Staram się trzymać opracowanej wcześniej listy zakupów (link tutaj) i nie ulegać chwilowemu zauroczeniu. Zazwyczaj działa, ale czasem przychodzi dzień, kiedy kupuję zamszowe kapcio-mokasyny z frędzlami w kolorze musztardowej żółci...Kobiece to one na pewno nie są... Może macie pomysł z czym je połączyć? Albo po prostu je sprzedam.
A oto buty z lumpeksu, które bardzo dobrze mi służą: